You let all the girls
go
Makes you feel good, don't it?
Wystarczyło
jedno jej spojrzenie, żeby coś zmroziło go od środka. Najpierw nieprzyjemnie, a
potem dziwne uczucie ciepła rozpłynęło się do najdalszych części układu
nerwowego. Tak, poczuł mrowienie aż w końcówkach palców, przeszył go dreszcz.
Zdziwił się najpierw, nie samym faktem, że zaszła między nimi taka reakcja, ale
tym, że nie był na nią przygotowany.
W
kobietach mógł przebierać i robił to, czego nigdy nie ukrywał. Mógł sobie
pozwolić na krótkie, przelotne romanse i burzliwe związki. Ba, nawet było mu to
na rękę. Bo jak niby wytłumaczyć dziewczynie, że ważniejszą rzeczą niż ona jest
sport? Jak wytłumaczyć dziewczynie, że nie ma się dla niej całego serca, bo
sporą jego częścią jest siatkówka? Jak jej wytłumaczyć, że nijak nie jesteś w
stanie zrezygnować z czegoś, co kochasz?
One
tego nie rozumieją. Dlatego są tylko zabawkami. Na dłuższą metę go nudzą,
dławią, duszą, męczą, drażnią, irytują. Ostatecznie po prostu wykańczają
emocjonalnie. Więc lepiej pozbyć się ich wcześniej, aby uniknąć zbędnych
kłopotów.
Gwizdek.
Tie – break.
Kolejny
raz dziewczyna schodzi na dalszy plan, niezależnie od tego, jak piękna by była.
Teraz liczy się zwycięstwo.
Wchodzi
na boisko, uśmiecha się ostatni raz, potem skupia się maksymalnie.
Zaczyna się gra.
Behind
your Broadway show
I heard a voice say, "Please, don't hurt me"
Zastanawiał
się nad tym tylko chwilę, bo właściwie nie miał lepszego pomysłu. Zdążył się już
nauczyć, że jeśli oczekuje się reakcji, trzeba zacząć od akcji. On miał zamiar
atakować - chociaż właściwie był przyjmującym. Tak. Żywo i natychmiastowo, bo z
natury był raczej niecierpliwy, a z naturą podobno trzeba żyć w zgodzie.
Dlatego właśnie postanowił dopaść ją po meczu. I było to łatwiejsze niż mu się
wydawało, bo została w hali i spokojnie siedziała na trybunach, trzymając na
kolanach aparat, jak małą tarczę. Prawie się uśmiechnął. Żadna tarcza jej nie
obroni.
Gdy
zbliżał się do niej powoli, z każdym krokiem stwierdzał, że jest coraz
ładniejsza. Jasne, długie włosy, zgrabna sylwetka, błękitne oczy, półuśmiech,
zmarszczka na czole, gdy pochylała się nad aparatem. Coś w niej było, coś go do
niej przyciągało. Coś w nim było tym przerażone, a coś innego bardzo tego
chciało. Nigdy nie był tchórzem. Był wojownikiem. Był przecież Brazylijczykiem.
Podniosła
głowę, gdy stanął tuż przed nią i na chwilę odjęło mu mowę. Pierwszy pieprzony
raz w życiu.
-
Witaj – powiedział w końcu powoli, jakby od zawsze mówienie odbywało się u
niego dużo wolniej niż samo myślenie. Jakby celowo chciał jej dać chwilę, by
przemyślała odpowiedź. Jakby doskonale wiedział, jakie wywarł na niej wrażenie
i dawał jej chwilę na otrząśnięcie się i skupienie myśli na czymś innym, niż jego
piękno.
Tak,
był próżny.
Tak,
był samolubny.
Tak,
to jemu odebrało głos przez jej urodę i po prostu zagubił się całkowicie, jak
nieporadny nastolatek.
Kiedy
się uśmiechała, pojawiały się jej dołeczki w policzkach.
-
Cześć – odpowiedziała wesoło. Rozmawiali po angielsku.
Według
niego mogłoby się już na tym zakończyć, mogliby wyjść i wszystko potoczyłoby
się jak zwykle.
-
Dobry mecz – stwierdziła nagle.
Skrzywił
się nieco. To, o czym zdecydowanie nie chciał teraz rozmawiać, to sport. Sam
się zdziwił. Ale nie miał na to siły. Dlatego zapytał cicho:
-
Możemy pominąć ten temat?
-
A mamy inny?
Uśmiechnął
się.
-
A chcesz się przekonać?
Spojrzała
na niego lekko podejrzliwie, a on starał się posłać jej jak najbardziej
niewinne, anielskie spojrzenie. Jasne, miał tyle wspólnego z aniołem, co
pieczarka z urokiem osobistym. Głupie porównanie.
Czekał
aż się zdecyduje, co zajmowało jej chwilę. Rozważała czy powinna, czy właściwie
robi coś złego, co może z tego wyniknąć, czy na pewno tego chce i czy to nie
będzie jakoś niestosowne. Tak, nie, nie wiadomo, tak i ani trochę – to kolejne
odpowiedzi.
Kiwnęła
głową.
-
Dobrze.
-
Jutro? Ósma? – zaproponował szybko. Jeszcze przecież mogłaby się rozmyślić,
gdyby zwlekał…
-
Tak, gdzie?
Uśmiech
na jego twarzy stał się niebezpiecznie łobuzerski.
-
Spotkajmy się w centrum przy fontannie. To będzie niespodzianka.
You've
carried on so long
You couldn't stop if you tried it.
Dzień
jak co dzień – spędził go na treningu. Starał się, skakał do piłki, odbijał, męczył
się z rozciąganiem i ćwiczeniami wysiłkowymi, trochę pożartował z drużynowymi
kolegami o tym, jak znęca się nad nimi trener, pożegnał się grzecznie i wyszedł
cieszyć się życiem w samotności. Nie lubił, gdy ktoś zawracał mu głowę, dlatego
doceniał te wspaniałe momenty, gdy mógł po prostu się wyłączyć, nie reagować,
nie odzywać, nic nie musieć. Czasem najchętniej zamknął by się w wielkiej,
metalowej kuli i tak spędziłby życie. Sam. Sam ze sobą i świętym spokojem,
którego często bardzo mu brakowało.
Do
godziny ósmej miał jeszcze sporo czasu, ale to nie zmieniało faktu, że nie mógł
myśleć o niczym innym. Wziął długi prysznic, zamknął się w hotelowym pokoju i
udawał, że jest nieskończonością. Próbował sobie przypomnieć, dlaczego właściwie
idzie się spotkać z tą dziewczyną, skoro tak bardzo lubi być sam. Zreflektował
się zaraz – to, że zabierze ją na randkę, jeszcze nie oznacza, że zatruje mu
życie.
Najbardziej
bał się tego, że okaże się nieciekawa przy bliższym poznaniu. Jak ładnie
zapakowany, ale pusty prezent. Tego by chyba nie zniósł. Rozpakował już
zdecydowanie za dużo takich prezentów.
Dopiero
teraz uświadomił sobie, że nawet nie zapytał jej o imię. Chyba zapomniał,
idiota… Zresztą, ona też nie zapytała… Dziwna sytuacja. Nie czuł się w niej
pewnie, a tego nie lubił.
To
nie było tak, że nie szukał miłości. Przez pewien czas liczył na to, że
przyjdzie sama, przez pewien czas nawet próbował działać na własną rękę i ją do
siebie sprowadzić, ale szybko odkrył, że to nie ma sensu. Bo po co mu miłość?
Nie potrzebował jej, była mu zbędna. Był przekonany, że poradzi sobie bez niej.
Nie przejmował się. Korzystał z życia bez zobowiązań, z bycia wolnym i bogatym.
Tak.
Jak bardzo się mylił.
You've
build your wall so high
That no one could climb it.
But I'm gonna try
To
on czekał na nią.
Dobrze,
zaczynało się prawidłowo. W każdej porządnej komedii romantycznej to mężczyzna czeka
na kobietę, nigdy odwrotnie. Ona była
świadoma, że kobieta ma prawo się spóźnić, a potem całą winą obarczyć swoją
szafę, która nie zawierała idealnej sukienki. W takim wypadku mężczyźnie wypadało
odpowiedzieć, że jego partnerka jest piękna jak wiosenna róża, niezależnie od
tego, co założy.
Idąc
dalej tonem oklepanych tekstów, pan miał za zadanie uprzejmie przypomnieć
swojej partnerce, że czuje się zaszczycony jej obecnością, na co ona powinna
się lekko uśmiechnąć, ukazując dołeczki w policzkach, zalotnie zatrzepotać
rzęsami i zapewnić, iż cała przyjemność leży po jej stronie.
Znał
te zasady bardzo dobrze i wielokrotnie stosował ze wspaniałym skutkiem, jednak
dzisiaj musiał je nieco zmodernizować, ponieważ przez swoją nieuwagę, zapomniał
zapytać swą partnerkę o rzecz najważniejszą. Imię, mianowicie.
Gdy
tylko się pojawiła, uśmiechnął się do niej, zapewnił, że pięknie wygląda w czarnej,
dopasowanej sukience i szpilkach, a potem delikatnie ujął jej dłoń i się
przedstawił.
-
Dante.
-
Kornelia – gdy uścisnęła jego rękę, podniósł ją do ust i ucałował. Od tego
niewyobrażalnie dżentelmeńskiego gestu zadrgało jej nerwowo serce.
Szczerze
mówiąc, czuła się jak pensjonarka (takie oto zacne słownictwo wynosiła z umiłowanych
przez się powieści Jane Austen) zawstydzona pierwszym spotkaniem ze swoim
amantem. Brakowało jej jeszcze soli trzeźwiących w torebce, fantazyjnego
kapelusza i krwistoczerwonego rumieńca na policzkach. Dzięki Bogu, że nie była
rudzielcem, zostałaby wyśmiana na wstępie.
I
tak została wyśmiana, ale dopiero później – kiedy potknęła się, wchodząc do
restauracji. Co prawda nawet ten chichot, który z siebie wydał zabrzmiał bardzo
męsko, co nie zmienia faktu, że ją tym uraził. To nie jest jej wina, że tutaj
kafelki są takie nierówne!
-
Tak już działam na kobiety – zażartował.
Było
to stwierdzenie zdecydowanie aroganckie i przesycone zbytnią pewnością siebie,
ale jakimś cudem rozładowało lekko napiętą atmosferę. Dodatkowo sprawiło, że
zakręciło jej się w głowie. Ze szczęścia, oczywiście.
Would
you let me see beneath your beautiful?
Rozmawiali
tradycyjnie – o wszystkim i o niczym, chociaż głównie o niczym. On opowiadał o
klubach, w których grał i udało mu się przemycić jej kilka pikantnych ciekawostek o kolegach z zespołu. Ona
opowiedziała mu pobieżnie o miejscach, w których była, o ludziach, których
poznała i o zdjęciach, które zrobiła. Zapytał ją o Brazylię.
-
Planowałam odwiedzić – zapewniła go, upijając łyk czerwonego wina – Ale… hmm…
sama już nie wiem.
-
Dlaczego? – wpatrywał się w nią uważnie.
Stłumiła
uśmiech zadowolenia.
-
Nie jestem pewna czy byłoby czemu robić zdjęcia… - droczyła się z nim.
-
Ja tam będę – łobuzerski uśmiech.
Przewróciła
oczami.
-
Mam już twoje zdjęcia. Z meczu.
-
Taaaak? – zainteresował się, pochylając ponad stołem w jej stronę.
-
Mhm – odłożyła kieliszek i oparła głowę na dłoni.
-
Będę mógł je zobaczyć?
Wzruszyła
ramionami.
-
No nie wiem. To zależy.
-
Od czego?
-
Od tego, jaki humor będę mieć po dzisiejszej randce…
-
Jesteśmy na randce? – zmarszczył brwi.
-
A nie? – spanikowała.
-
Myślałem, że to spotkanie biznesowe. W takim razie…
-
Co?
-
Nie wiem czy mogę tak bezkarnie siedzieć przy pięknej kobiecie, skoro nikt z
moich o tym nie wie.
-
Nie pochwaliłeś się? – zrozumiała, że żartuje i w duchu śmiała się ze swojej
głupoty.
-
Jakoś zapomniałem.
-
No tak, przecież randka z piękną kobietą to dla ciebie żadna nowość.
-
Masz rację, właściwie nie wiem, co tu jeszcze z tobą robię. Już pewnie czeka na
mnie następna…
Rzuciła
w niego zmiętą serwetką i zaśmiała się głośno.
Would
you let me see beneath your perfect?
Zegar
na wieży wybił północ, gdy zdecydowali się na spacer po mieście. Nie byli
zainteresowani zabytkami oświetlonymi przez latarnie, ale fascynowały ich
wzajemna bliskość, urok nocy i gwiazdy, których normalnie w mieście nie widać.
- Co
będziesz robić po karierze? – zapytała go Kora.
Nie
zastanawiał się długo, odpowiedział automatycznie:
- Hodował
biedronki.
Zatrzymała
się z wrażenia, zmarszczyła brwi i spojrzała na niego jak na idiotę.
-
No co? Pocieszne są.
Kiedy
nie chciała mu uwierzyć, przyciągnął ją do siebie i stłumił śmiech pocałunkiem.
Szybkim, jak rytm jej serca, niecierpliwym i gorącym, na który odpowiedziała
równie żywiołowo. Tego właśnie oczekiwał.
-
Do ciebie czy do mnie? – zapytał cicho, próbując złapać oddech.
Oparła
czoło o jego czoło i posłała mu uśmiech. Oblizała wargi.
-
Nie.
Nie
tego się spodziewał.
- Co?
– zmarszczył brwi, nie dotarł do niego sens tej informacji.
-
Nie chcę być kolejną zdobyczą – poinformowała go, odsuwając się nieznacznie.
-
Nie jesteś – zapewnił ją gorąco.
-
Udowodnij mi to.
-
Jak?
Wyswobodziła
się z jego objęć i wzruszyła ramionami.
-
Wymyśl coś.
Rzuciła
mu poważne spojrzenie i rozpłynęła się gdzieś w mroku.
Take
it off now, boy, take it off now, boy
I wanna see inside
Denerwował
go fakt, że miała rację. Drażniła go ta jej pewna siebie postawa, to, że sobie
z nim pogrywała, kiedy to on miał trzymać za stery. Nie odwrotnie. A ona
najzwyczajniej w świecie sobie z niego zakpiła. Złamała odwieczną zasadę i
chciała zapanować nad sytuacją, kiedy powinna poddać się chwili, poddać się
jemu, poddać się mężczyźnie. Mogłaby wtedy zrobić cokolwiek, czegokolwiek by zażądała,
dałby jej to. W sekundę. Już. Teraz. W jednej chwili.
Mogła
zrobić cokolwiek, a zrobiła najgorszą z możliwych rzeczy – pomyślała.
Typowa
kobieta.
Would
you let me see beneath your beautiful tonight, oh, tonight?
enjoy .
dla H. bo tak, bo wiewiórki, bo dzisiaj tłusty czwartek . : D
Widzę, że Dante wcale na samotność nie narzeka, bo znalazł sobie towarzystwo wręcz wyborowe. Bardzo mi się podoba sposób, w jaki potraktowała go Kornelia. Oczywiście, że liczę na więcej :D, ale niech sobie chłopaczek nie myśli, że sobie może na za dużo pozwolić, bo jest "wolny i bogaty". O nie, nie, to tak nie działa, a już na pewno Kora nie jest osobą, która się pozwoli tak traktować. I bardzo dobrze - duże piwo dla tej pani!
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że spotkanie biznesowe bardzo przyjemne i udane :) Coś czuję, że zrobisz z Dantego drugiego Łukaszka - niby taki zimny drań, ale przy odpowiedniej dziewczynie pokaże, co tak naprawdę w nim siedzi (czyli wrażliwy, ciepły, potrzebujący miłości chłopak). Taaaak, już zacieram rączki, jak też ta historia się rozwinie :)
Męsko brzmiący chichot? Chciałabym to usłyszeć. Chichot kojarzy mi się... z pensjonarką właśnie. Na pewno nie z dwumetrowym facetem. I to takim facetem!
Jeszcze różne dziwne rzeczy chciałam Ci tu napisać, ale zdążyłam zapomnieć :( Mama do mnie trajkotała pół godziny przez telefon i totalnie mnie wybiła. Ach, z tymi mamami...
Brakuje mi Krzysia i tęsknię :( Wiem, że on tu nie jest postacią pierwszoplanową, ale jest i jest takim krzysiowym Krzysiem <3 Chyba, że akcja się dzieje w czasie, kiedy się zabawia z Łukaszem Drugim, to powiedzmy, że wybaczam. Ale i tak będziesz musiała mi to w następnej części wynagrodzić, jesteś tego świadoma? :D
A pieczarki mają bardzo dużo uroku osobistego, więc proszę z nich zejść.
Składam wyrazy głębokiego uwielbienia i miłości, ślę mentalne całusy i udaję się na zasłużony odpoczynek, śnić o kulających się siatkarzach <3
nie da się zrobić drugiego Łukaszka, no nie da się ; D on jest jedyny i niepowtarzalny <3
Usuńpozdrów mamę, mama zawsze spoko XD
no będzie, będzie no. ten Krzyś . gdzieś go wcisnę : p
przyjmuję wyrazy uwielbienia i miłości, składam własne, dziekuję za całusy, lecz nie dotarły, bo musk nie pracuje . <3
Oczywiście, że nie ma drugiego Łukaszka <3 To był taki skrót myślowy, może za duży :(
UsuńMamę pozdrowię, dziękuję.
Krzyś jest liberem, więc jest maleńki, to się wciśnie :D
Mój musk też się dzisiaj wyłączył, napadły mnie takie niezliczone ilości niemieckojęzycznych dzieci chcących czegoś ode mnie (a mój niemiecki jest bardzo mocno ograniczony), że zabrało to ze mnie całą energię, jaką posiadałam i zamieniło mój mózg w luźną papkę.
Brawo dla Korneli! Niech sobie Dante nie myśli, że pstryknie swoimi długimi palcami i wszystkie jego! Nie lubię tego rodzaju podejścia, poderwać, przelecieć i porzucić, a jakby przyszło co do czego to na życiową partnerkę chciałby inteligentną dziewicę, która loda robi jak profesionalistka!!
OdpowiedzUsuńJakie to prawdziwe ... Faceci to świnie ; c
UsuńAle przytulać miło . ;d